+

Archiwum

Etykiety

Aleksandra (2) Alexandra (2) Allijay (2) Amelia (11) Ashley (9) Ashton (2) Aspen (6) Astrid (2) Aviana (1) Carmen (7) Carter (2) Cole (7) Cruz (1) Damien (2) Daniel (16) Delfina (2) Dezydery (1) Eden (3) Eleonora (2) Elizabeth (2) Gabrielle (3) Giselle (2) Gwen (3) Harry (3) Heather (6) Igor (1) Iris (1) Jack (2) Jean (1) Josephine (2) Leo (2) Liam (1) Luke (1) Maxine (3) Naomi (1) Naomi Sullivan (1) Nowa postać (50) Olivier (2) Raven (1) Rebeca (1) Skylar (1) Sophie (2) Steven (1) Thomas (2) William (1)

Popularne posty

Od Aspen CD. Eden

- Chyba Ty nie bardzo wiesz, kim ja jestem kobieto. - uniosłam się, patrząc na nieco wyższą ode mnie blondynkę która głupio cieszyła się sama do siebie, gładząc przy tym pysk swojego grubego wierzchowca. Hoho, czyli jest tak jak myślałam? Wszyscy w tym marnym, wiejskim klubiku są tak popierdoleni? Jeszcze jakaś randomowa laska z kucykiem mi będzie mówiła, że mój Ralph Lauren jest niemodny.
- Wyobraź sobie, że wiem - rzuciła ostro, a na jej ustach nadal widniał szeroki banan. - Czy możesz już dać se siana, każdy tu w stajni jest równy sobie, nikt nie ma zamiaru traktować cię jak księżniczkę, tak jak w tym twoim Londynie - ostatnie słowo wyolbrzymiła dodatkowo gestykulując rękoma.
- Łaskawie nie wchodź mi więcej w drogę. - prychnęłam jej prosto w twarz i szarpiąc Gucci za wodze podążyłam dalej w stronę jego boksu - A, i jeszcze jedno. Pilnuj tej swojej szkapy bo będziesz mi prała te ciuchy. - odwróciłam głowę przez ramię.
- Tak, tak - dziewczyna podśmiechała się jeszcze przez chwilę po czym wróciła do swoich obowiązków.
Fajne rzeczy dzieją się już pierwszego dnia po przyjeździe. Ciekawe co będzie jutro. W boksie rozsiodłałam ogiera. Czaprak zostawiłam do wyschnięcia, umyłam wędziło i odniosłam wraz z siodłem do siodlarni. Nie mogło się obyć bez dwóch kostek cukru dla tego czorta który dzisiaj wyjątkowo ładnie wpółpracował. Podeszłam ponownie do boksu i wystawiłam dłoń na której znajdowały się przysmaki. Gucci delikatnie wystawił łeb z boksu i radośnie prychając zebrał swoimi delikatnymi wargami cukier z mojej dłoni. Zostało mi jeszcze posprzątanie słomy która walała się pod boksem i jestem wolna.

~ * ~

Budzik zadzwonił za piętnaście 9:00. Niechętnie wyciągnęłam rękę by go wyłączyć - było zdecydowanie za wcześnie jednak Pan Herring prosił aby w stajni była dzisiaj najpóźniej o wpół do jedenastej. Leżałam jeszcze może z jakieś pięć minut w łóżku przeglądając wszystkie social media, po czym wstałam i udałam się do łazienki. To najlepsze uczucie gdy stawiasz rano swoje zimne stópki na ciepłej, podgrzewanej marmurowej podłodze. Zrzuciłam z siebie lekką koszule nocną i czym prędzej zaczęłam nalewać wodę do wanny. Kąpiel trwała około pół godziny. Stanowczo za mało jak na poranną kąpiel. Wyszłam z wanny ściągając z wiszącego grzejnika jedwabny ręcznik i delikatnie zaczynając osuszać nim każdy skrawek mojego niezwykle atrakcyjnego, wysportowanego ciała. Został makijaż i włosy. Postawiłam dziś na kucyka i makijaż w kolorze nudowym,a do tego biała bluza, burgundowy bezrękawniczek, białe bryczesy i wysokie, czarne oficerki. Dumnym krokiem zeszłam po długich, drewnianych schodach kierując się w stronę kuchni gdzie czekało na mnie przygotowane wcześniej przez służbę śniadanie. Zjadłam je w biegu więc zapakowałam sobie do stajni kromkę chleba razowego z sałatą i paczką wafli ryżowych. Chyba pierwszy raz w życiu się tak śpieszyłam.

W stadninie byłam dokłądnie o 10:25. Po wyjściu z auta ujrzałam Pana Herringa wraz z tą dziewczyną która miała czelność, by jej szkapa mnie ochlapała. Rzuciłam jej spojrzenie które wyrażało moją dezaprobatę i niechętnie podeszłam do niej i właściciela klubu.
- Witaj Aspen, to Eden - przedstawił mi dziewczynę.
- Już miałyśmy okazję się poznać - rzuciłam sztucznym uśmiechem byle jak uściskając rękę blondynki.
- To świetnie! Dziś jedziecie razem wraz z dwójką uczniów w teren który umówiony jest na 11:15. - rzekł radośnie siwawy mężczyzna. Czy on na serio myśli, że ją lubię?
- Że co? - wykrzyknęłam łapiąc się obiema dłońmi za policzki. Czy on do reszty ocipiał?! Ja z nią i w dodatku z jakimiś bachorami w terenie?! Czy ona w ogóle jeździć umie?!
- Nie musisz się martwić kochana, te dwie bliźniaczki jeżdżą już dość długi czas i nawet nieźle sobie radzą, Eden zna je bardzo dobrze bo trenują pod jej opieką - posłał dumne spojrzenie mojej towarzyszce obejmując ją jedną ręką i przysuwając do siebie. - No cóż, zostawiam was same, macie jeszcze trochę czasu - powiedział, po czym poprawił swoją flanelową koszulę i chwytając w dłonie widły udał się w kierunku stodoły.
- Dzień dobry księżniczko, wyspana? - spytała Eden posyłając mi łobuzerski uśmiech miętosząc przy tym w dłoniach dwa uwiązy.
- Na twoje nieszczęście tak - warknęłam.
- To świetnie, idziemy po konie - podała mi jeden uwiąz.
Przez całą drogę trzymałam się w odpowiedniej odległości od dziewczyny. Dziwne, że jeszcze nie skrytykowała mojego dzisiejszego, wspaniałego outfitu. Gdy dotarłyśmy na miejsce zawołałyśmy konie które od razu przygalopowały pod bramę padoku. Gucci, a zaraz za nim ten gruby srokacz który ledwo za nim nadążył. Sprowadziłyśmy wierzchowce do myjki gdzie zabrałyśmy się za ich czyszczenie. Z trudem doczyściłam karosza który dzisiaj postanowił zrobić mi na złość i wytarzać się w błocie z porannego deszczu. Po oporządzeniu Gucci i Lion'a przygotowałyśmy kasztanową klaczkę islanda i ciemnogniadego wałacha kuca walijskiego do wyjazdu w teren. Zostało siodłanie naszych koni. Uznałam, że burgundowy czaprak i owijki idealnie pasują do bezrękawnika. Dziewczynki pojawiły się dziesięć minut przed jazdą tłumacząc się tym, że mama musiała je przywieźć wcześniej bo śpieszyła się gdzieś pilnie. Nazywały się Megan i Sophie Blackwood. Według Eden miały dwanaście lat, lecz patrząc tak na nie wyglądały na osiem. Pomogłyśmy im dosiąść kucy. Sama musiałam założyć kask,a moja głowa wyglądała w nim jak garnek.
- Dobrze, więc może dziś pojedziemy nad jezioro - rzekła Eden dopinając kas i sprawnym ruchem wskakując na wałacha.
- Nie, pojedziemy a pola, tam będziemy mogły pogalopować - rzekłam podciągając popręg z siodła.
- Przecież ty nawet nie znasz tych terenów - warknęła Eden odrzucając mój pomysł.
- To co, przecież od czegoś jest gps w iphonie - rzekłam spinając konia i ruszyłam dumnie na czele zastępu.

Eden?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Szablon dostosowany do przeglądarki internetowej Google Chrome. ©Agata | WS | x x.