Przyjrzałam się dokładniej chłopakowi. Blondyn, wyższy ode mnie o kilka centymetrów. Oczy koloru niebieskiego. Nie byłam zainteresowana znajomością z nim, ale wypadało odpowiedzieć na jego pytanie.
-Niestety nie-powiedziałam krótko i miałam zamiar go ominąć, ale zagrodził mi drogę.
-To może ty mnie oprowadzisz?-spytał zadowolony.
Westchnęłam i nie mając już wyboru postanowiłam się zgodzić. Mimo, że chodziłam do stajni od całkiem niedawna, to całkiem dobrze orientowałam się gdzie co jest. Pokazałam chłopakowi cały teren klubu jeździeckiego, co zajęło nam trochę czasu. Gdy skończyliśmy, odezwał się:
-Dzięki za oprowadzenie. Jak masz na imię? Ja jestem Luke.
Wywróciłam oczami i niechętnie odpowiedziałam:
-Sophie.
Niejaki Luke najwyraźniej chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ominęłam go i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Chłopak odszedł w drugą stronę, a ja wsiadłam do autobusu, gdy tylko przyjechał. Znalazłam się w domu-nikogo nie było. Zrobiłam sobie coś do jedzenia, poszłam do pokoju i odpaliłam komputer z zamiarem napisania kolejnego rozdziału mojej książki. Później, standardowo, poszłam spać.
~~Kolejnego dnia~~
Obudziłam się. Patrzę na budzik: 12.00. Poderwałam się z łóżka jak oparzona. Szybko uczesałam włosy, ubrałam się i umyłam zęby. 12.15. "Jest dobrze, jest dobrze"-powtarzałam sobie non stop. Zeszłam po schodach na dół i z jabłkiem w zębach pobiegłam w stronę przystanka autobusowego. Cudem zdążyłam. Dojechałam do stajni i wbiegłam na kogoś. Upadłam na ziemię. Nieznajomy również. Okazało się, że był to Luke.
Luke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz