+

Archiwum

Etykiety

Aleksandra (2) Alexandra (2) Allijay (2) Amelia (11) Ashley (9) Ashton (2) Aspen (6) Astrid (2) Aviana (1) Carmen (7) Carter (2) Cole (7) Cruz (1) Damien (2) Daniel (16) Delfina (2) Dezydery (1) Eden (3) Eleonora (2) Elizabeth (2) Gabrielle (3) Giselle (2) Gwen (3) Harry (3) Heather (6) Igor (1) Iris (1) Jack (2) Jean (1) Josephine (2) Leo (2) Liam (1) Luke (1) Maxine (3) Naomi (1) Naomi Sullivan (1) Nowa postać (50) Olivier (2) Raven (1) Rebeca (1) Skylar (1) Sophie (2) Steven (1) Thomas (2) William (1)

Popularne posty

Od Amelii CD. Daniela

Skończony cham! Jeden jedyny raz postanowiłam wyciągnąć rękę na zgodę, a on odrzucił ją w tak bezczelny sposób… Mogłam się tego spodziewać. Niewdzięczny, rozpieszczony bachor. Skąd w ogóle przyszedł mi do głowy pomysł, że mógłby w jakikolwiek sposób docenić moją próbę rozejmu? Przecież wciąż był tym samym Danielem Herringiem, co zawsze. Cynicznym, rozbestwionym i cholernie irytującym bogatym dzieciakiem. Oczekiwanie jakichkolwiek oznak człowieczeństwa z jego strony było doszczętnie irracjonalne. To tak, jakbym dźgała patykiem niedźwiedzia i oczekiwała, że mnie nie zaatakuje – naiwne próby zmienienia czyjejś natury.
Kompletnie zirytowana, roztrzęsiona i poniekąd zawiedziona szybkim krokiem ruszyłam w przeciwnym do Daniela kierunku, chcąc jak najprędzej znaleźć się jak najdalej od niego. Sama jego obecność podnosiła mi ciśnienie, a już szczególnie teraz, gdy po raz kolejny wykazał się swoją wrodzoną „uprzejmością”.
Nawet nie wiedziałam, dokąd idę, dopóki nie zatrzasnęłam za sobą drzwi szatni. Rozejrzałam się wokoło i po raz kolejny wzdrygnęłam się, gdy za oknem błysnął potężny piorun. Potarłam dłońmi ramiona pokryte gęsią skórką i powolnym krokiem skierowałam się w stronę krzesła, ustawionego pod ścianą. Usiadłam na nim okrakiem, przodem do oparcia i wbiłam wzrok w horyzont za oknem, rozmazany przez krople ciurkiem spływające po szybie. Przekrzywiłam lekko głowę, starając się uchwycić niewielkie szczegóły, jak na przykład ptaka, siedzącego w koronie pobliskiego drzewa, jednak, niestety, cały krajobraz był zbyt… Ciemny, rozmyty i ponury.
Wtem za plecami usłyszałam stłumione kroki, a po chwili ciche skrzypienie zawiasów. Zmarszczyłam brwi w konsternacji, by zaraz potem uśmiechnąć się półgębkiem do samej siebie. Czyżby ktoś poszedł po rozum do głowy i nagle postanowił przyjąć moją propozycję? Cóż, jak to się mówi – lepiej późno niż wcale, prawda?
- No – westchnął i zamilkł na moment, jakby starając się znaleźć odpowiednie słowa. Albo przekonać samego siebie do ich wypowiedzenia. – Postaram się być w miarę miły i przez te pieprzone kilka godzin znosić ciebie i... – znów się zawiesił. Prychnęłam pod nosem.
- I moje humory, charakter czy może obie te rzeczy? – Zerknęłam na niego z ukosa, unosząc brwi w pytającym geście. – Bo wiesz, tak się składa, że nie potrzebuję twojej łaski. Zasugerowałam cały ten rozejm, bo nie zamierzam nigdzie się stąd wybierać, dopóki ta cholerna burza nie ustąpi i nie chodzi tutaj o to, żeby zrobić ci na złość, jasne? To tylko… kwestia bezpieczeństwa, nic więcej. Więc przełknij swoją dumę na jakiś czas, tak, jak ja to zrobiłam, i pogódź się z faktem, że chcąc nie chcąc, chwilowo jesteśmy na siebie skazani – wymruczałam kilka ostatnich słów, opierając łokcie na oparciu krzesła i wspierając dłońmi głowę.
Kątem oka widziałam, że Daniel miał ochotę skomentować cały mój monolog, jednak najwyraźniej ugryzł się w język, poszedł za moją radą i faktycznie postanowił przełknąć tą wygórowaną dumę. Albo po prostu udawał, że to robi, przysuwając sobie krzesło i siadając na nim w takiej samej pozycji jak ja. Oczywiście, w bezpiecznej, kilkumetrowej odległości. Napięcie między nami było tak wyczuwalne, że z każdą chwilą nabierałam coraz więcej ochoty na to, by sprawdzić, czy w niektórych chwilach atmosferę faktycznie można przeciąć nożem.
Cholera, tego nie przewidziałam, proponując ten zasrany rozejm. Z jednej strony – siedzieliśmy obok siebie, nie rzucając w siebie najróżniejszymi obelgami, a to już był jakiś postęp. Z drugiej zaś – nastała grobowa cisza i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że żadne z nas nie zamierzało jej przerwać. Jeśli zrobiłabym to ja, on nie oszczędziłby sobie zgryźliwych komentarzy i całe porozumienie szlag by trafił, a z kolei na to, że to on odezwie się pierwszy, nie było żadnych szans. Może i przełknął dumę na tyle, by siedzieć obok mnie i nie prowokować do kłótni, ale nie na tyle, by nawiązać jakikolwiek dialog. Błędne koło.
Westchnęłam głęboko, przewracając oczami. Dobra, ktoś musiał być mądrzejszy. I znów padło na mnie.
- Zamierzasz się do mnie odezwać, czy spędzimy cały wieczór w tej martwej ciszy? – zapytałam, odwracając się do niego i podwijając nogi w taki sposób, że usiadłam po turecku. W półmroku dostrzegłam, jak marszczy brwi i od góry do dołu mierzy mnie spojrzeniem, jakby patrzył na wariata. Cóż, może faktycznie oszalałam. Nie było innego wytłumaczenia dla mojego zachowania. – Dobra, czaję, nie lubisz mnie. I z wzajemnością, uwierz. Ale może chociaż spróbujmy… Porozmawiać, czy coś? Ledwo mi to przez gardło przeszło.
Na jego twarzy znów zagościł ten ironiczny uśmieszek, który w każdej innej sytuacji miałam ochotę w jakiś sposób zmyć, jednak tym razem, nieomal ów uśmiech odwzajemniłam. Moje monologi tego wieczoru zaskakiwały nawet mnie. Niestety, nie w pozytywnym sensie. Wcale nie miałam ochoty się godzić. Nie miałam ochoty zakopywać toporów, podawać sobie rąk na zgodę, czy robić czegokolwiek innego. Właściwie, to chciałam wyrzucić mu prosto w twarz wszystko, dla czego tak bardzo go nienawidziłam. Jednak, dla swojego własnego dobra, postanowiłam przełożyć to na inną okazję, a chwilowo zgrywać bezkonfliktową. Co, jak dotąd, wychodziło mi nie najgorzej. To znaczy, jak na mnie.
- Dobra, widzę, że nie masz szczególnej ochoty na rozmowę, ale na jedno pytanie musisz mi odpowiedzieć – stwierdziłam, pochylając się lekko i mrużąc oczy. – Jak to jest być tym popularnym, bogatym dzieciakiem? Zawsze mnie to zastanawiało. - Uśmiechnęłam się, o dziwo, szczerze, ze zniecierpliwieniem czekając na jego reakcję.

Daniel? No, dalej, opowiadaj. c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Szablon dostosowany do przeglądarki internetowej Google Chrome. ©Agata | WS | x x.