Wakacje dobiegały końca, a ja nie spełniłam obowiązku, którego narzuciłam sobie, kiedy przeprowadziłam się do Little Amwell. Obiecałam sobie poznać miasteczko w wolnym czasie. Obietnica, która zmuszała mnie do wyjścia na zewnątrz nie była czymś, czego chętnie dotrzymam; z tego powodu spędziłam wszystkie weekendy w roku szkolnym w domu. Całe wakacje również. Wymyśliłam na to parędziesiąt wymówek i jedną na zapas. Nigdy nie starczało mi chęci, żeby oprzeć się argumentom przeciw i w końcu zobaczyć chociaż najbliższą okolicę.
Tego wieczoru zebrałam w sobie siłę i opuściłam dom. Wybrałam miejsce, od którego łatwo będzie mi zacząć - niezbyt oblegane po zachodzie słońca jezioro. Było około dziewiątej wieczorem, kiedy oparłam rower o drzewo obok ścieżki, która prowadziła prosto na plażę, na której znajdował się skromny pomost - co zapamiętałam z opowieści mamy, która parę dni temu tu była.
Poszłam w kierunku jeziora. Chwilę temu było mi ciepło z powodu wysiłku, teraz zaczynałam się ochładzać. Kiedy wyszłam na praktycznie otwarty teren i poczułam chłodny wiatr znad wody zapragnęłam cofnąć się do domu po bluzę. Może kurtkę. Najlepiej zimowy płaszcz.
Pierwsze miejsce zaliczone. Zrobiłam malutki postęp. Chciałam wejść na pomost i odrobinę poczytać - przyszłam tu przygotowana, z książką w torbie - kiedy zauważyłam, że ktoś na nim kuca. W ciemności odznaczała się latarka nieznajomej osoby. Oświetlała sobie część pomostu obok siebie, szukając czegoś. Po chwili złapała znaleziony przedmiot i wyciągnęła z niego coś podłużnego. Osoba rozejrzała się dookoła siebie, oświetlając pole widoku latarką. Poświeciła nią niedaleko mnie. Odetchnęłam z ulgą, że nie zostałam zauważona. Moment później wyłączyła latarkę i usłyszałam trzask zapalniczki. Zorientowałam się, że wyjęta rzecz to papieros, kiedy jego końcówka zaczęła się delikatnie żarzyć.
Postanowiłam w końcu się wycofać z plaży i przyjechać tutaj następnego dnia, kiedy nieznajomego pewnie nie będzie. Odwróciłam się bezszelestnie dokładnie w momencie, w którym dobiegły mnie słowa:
- Wiem, że tam jesteś. - Miękki, ciepły i niski głos. Byłam pewna, że należał do jakiegoś mężczyzny. Zaczęłam zastanawiać się, jak mnie zauważył, skoro światło latarki mnie wtedy nie dosięgło. Po paru niezręcznych sekundach dodał: - Zauważyłem rower.
Daniel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz