Zadzwonił budzik. Szósta rano. Zwlekłam się z łóżka i włożyłam na siebie bluzkę z minionkiem i jeansy. Spakowałam w miarę plecak i zrobiłam te wszystkie poranne czynności, gdy... Coś było nie tak. Od 9 lat mieszkamy w Londynie i mama zawsze jest na śniadaniu, a taty nie ma, aż tu nagle siedzą obydwoje a Alec i Ver siedzą smutni i przeżuwają płatki.
- Czy... Coś sie stało? - zapytałam niepewnie.
Mama wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z ojcem.
- My, wyjeżdżamy jutro rano do Little Amwell, Carrot - podjęła temat mama.
Doskonała prawniczka. Zawsze mówi prosto z mostu. Plecak o mało nie wypadł mi z ręki. Alec podniósł wzrok i pokręcił bezradnie głową.
- To znaczy że... Nie idziemy dziś do szkoły? - upewniłam się.
- Tak. Zapisałem was już do szkoły w Amwell. Alexander nie jedzie z nami, ale będzie spędzał u nas czas w wakacje - ojciec już wstał od stołu żeby pędzić do redakcji - Dostałem tam pracę Carmen.
Przełknęłam ślinę i usiadłam na krześle. Veronica, niewzruszona bawiła się swoją nową Barbie. Musiałam zadzwonić do Catariny, która mieszka w Amwell od 2 lat. Po prostu odeszła ze szkoły.
***
Wyciągnęłam swoją limonkową walizkę i zaczęłam pakować do niej całą szafę (nie dosłownie...). Przed tym gadałam z Cat i zgodziła się oprowadzić mnie po miasteczku. Taaa... Jadę tam jeszcze z moim koniem, Liptonem, i kucykiem Vero, Marsem. Podobno jest tam stajnia.
***
Jadąc w stronę tej małej wsi dużo myślałam o tym co mnie tam spotka. Matka dała stare mieszkanie Alec'owi a w Amwell kupiła nam dom. Powiedziała jeszcze że tam kupi nam psa Husky. Tak jako mój zaległy prezent imieninowy. Wjechaliśmy na podjazd jakiegoś wielkiego, łososiowego, domu. Był śliczny, niczym rezydencja. Dziewczyna z kruczoczarnymi włosami stała koło domu i mi machała. Catarina. Wysiadłam z samochodu i pobiegłam do niej.
- Cat! - uściskałam ją.
- Hej Car. Stajnie masz parę uliczek stąd. Wiesz że Husky'ego szczeniaka dostaniecie z miotu Daenys?! - uśmiechnęła się.
Daenys to suczka Catariny z tego co mi mówiła. Veronica wbiegła do domu.
- Fajnie. Chyba jednak, muszę się rozpakować - zaśmiałam się - Spotkamy się w stajni, ok?
Catarina kiwnęła głową i pojechała na rowerze do swojego domku. Zabrałam walizkę i poszłam w ślady młodszej siostry. Mój nowy pokój znajdował się na górze. Był ogromny. Ściany w kolorze turkusowym, łóżko, biurko, szafa i inne. Z torebki wyjęłam swojego iPhone'a i wysłałam SMS'a do Cat że za 30 minut będę w stajni. Ułożyłam laptopa, trochę książek i kosmetyki. Nie chciałam zajmować się teraz ubraniami. Jedyne co to jeszcze ubrałam buty do jazdy konnej oraz bryczesy i złapałam za kask. Deskorolka już leżała pod drzwiami. Muszę przyznać że nie jest najgorzej w tym Amwell.
***
Stajnia okazała się być ogromnym budynkiem. Odszukałam boks Liptona i Cat stojącą przy nim z Księciem (to jej koń). Kasztanek zarżał na mój widok.
-Hej Książę. Cześć Cat - przywitałam ich, a Lipton szturchnął mnie w ramie - Och. No już szlachcicu jeden.
Podrapałam go za uchem. Osiodłałam i pojechałyśmy w teren.
***
Cata musiała już iść ale ja chciałam trochę pozwiedzać stajnię. Nagle wpadłam na chłopaka czy tam dziewczynę niosącego/niosącą wiadro. Woda się rozlała.
- Ch*lera - mruknęła owa osoba.
Ktoś chętny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz