+

Archiwum

Etykiety

Aleksandra (2) Alexandra (2) Allijay (2) Amelia (11) Ashley (9) Ashton (2) Aspen (6) Astrid (2) Aviana (1) Carmen (7) Carter (2) Cole (7) Cruz (1) Damien (2) Daniel (16) Delfina (2) Dezydery (1) Eden (3) Eleonora (2) Elizabeth (2) Gabrielle (3) Giselle (2) Gwen (3) Harry (3) Heather (6) Igor (1) Iris (1) Jack (2) Jean (1) Josephine (2) Leo (2) Liam (1) Luke (1) Maxine (3) Naomi (1) Naomi Sullivan (1) Nowa postać (50) Olivier (2) Raven (1) Rebeca (1) Skylar (1) Sophie (2) Steven (1) Thomas (2) William (1)

Popularne posty

Od Oliviera

Wstałem dzisiaj wcześnie rano. Tak to był ten dzień. Dzisiaj jechałem do Little Amwell. To znaczy...Ja i Bueno. Wstałem wcześnie i przebrałem się w wygodne ciuchy. Była ósma ale z pokoju mojego brata idioty już wydobywały się dźwięki przesuwanych szachów. Grał z jedną z naszych gosposi - Agathą ponieważ ona jako jedyna (no nie licząc MOJEGO lokaja Fernando) umiała grać w szachy. Starając się nie zwracać na to uwagi zbiegłem kilka razy po schodach z piątego piętra na parter. I tak wszystko to mój dom. Ale co zrobić skoro jestem bogaczem. W jadalni już były moje ulubione czekoladowe płatki z mlekiem. Przy nich stał Fernando i cierpliwie na mnie czekał. Był on prawie łysym wiecznie wyprostowanym staruszkiem w garniaku. Miał ok. 75 lat i od 5 lat służył naszej rodzinie począwszy od pradziadka.
- Witam Olivierze - w końcu po kilku latach udało mi się go oduczyć mówienia ,,Paniczu Olivierze'' - To jedziesz prawda? - skinąłem głową i zacząłem zajadać płatki - Na pewno nie chcesz bym z tobą pojechał?
- Spoko, poradzę sobie- szybko dokończyłem jeść płatki, umyłem się i byłem gotowy do drogi. Lokaj szybko otworzył mi drzwi (niestety takich rzeczy nie udało mi się go oduczyć). Szybko zbiegłem po schodach gdzie czekała na nas podłużna czarna limuzyna i wielka przyczepa dla konia. Fernando wrzucił moje torby do bagażnika i wsiadł na miejsce kierowcy. Usiadłem i zapiąłem pasy. Nawet nie żegnałem się ze służbą i bratem. Szczerze o tej porze tylko Agatha nie licząc Fernanda była u nas. A ona była u Jerry'ego więc... Podziękuję. Nagle usłyszałem odgłos silnika. Nasz strażnik Milo otworzył drzwi (ja uchyliłem okno i krzyknąłem mu pa! zapominając, że jeszcze jest on ale jego to akurat lubiłem). W prywatnej stajni odebraliśmy Bueno (którego miałem dopiero miesiąc) i pojechaliśmy. Droga nie była długa. Amwell leżało miasto stąd. Miałem tam mieszkać u pewnej rodziny (rodzice im zapłacili). 

~ Magia czasu ~

Limuzyna odjechała. Oczywiście rodzina była tak samo bogata jak nasza. No dobrze, może trochę mniej. Bueno był już w nowej stajni. Rodzina czyli jacyś starsi państwo byli dla mnie bardzo mili (zapewne by dostać więcej kasy). Pokazali mi gdzie idzie się do stajni i pożegnali mnie. Niby daleko od naszego domu nie było ale jakoś jeździć do konia nie miałem ochoty, a była to dobra stadnina i wszyscy ją chwalili. Tamta stara jakoś mi nie pasowała. Szedłem sobie spokojnie drogą i widziałem kilka innych osób w moim wieku. Jeździły na koniach. Przyspieszyłem. Zobaczyłem bramę z nazwą stajni i szybko ją przekroczyłem. Od razu wypatrzyłem wielką, zadbaną stajnię. Gdy tylko otworzyłem drzwi uderzył we mnie zapach koni i siana. Zacząłem chodzić między boksami przy okazji patrząc na tabliczki z imionami i oglądając konie. W końcu wypatrzyłem boks na którym wisiała tabliczka ,,Bueno''. Zobaczyłem tam zdenerwowanego Pinto który zajadał oczywiście nie byle co. Fernando go już przyprowadził i dał mu jeść. Biedak. Pewnie ma podarty garnitur. Nagle usłyszałem jakiś szelest za sobą. Obróciłem się i zobaczyłem, że ktoś szedł do środka.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Szablon dostosowany do przeglądarki internetowej Google Chrome. ©Agata | WS | x x.