Pożegnałam się z chłopakiem wracając na chwilę do Terenis. Pogłaskałam ją po miękkim nosie zamykając na chwile oczy. Wzdychając głośno, pocałowałam klacz w nos i wyszłam ze stajni. Przeszłam przez parking i doszłam do przystanku autobusowego wyciągając telefon i odczytując wiadomość od Kacpra. Uśmiechnęłam się chowając z powrotem do kieszeni. Po pięciu minutach przyjechał autobus. Pięć przystanków dalej wysiadłam i idąc wzdłuż jakiejś ulicy dotarłam do domu. Weszłam do domu ściągając buty.
- Wróciłam! – Krzyknęłam idąc do góry gdzie znajdowały się trzy pokoje. Przed jednym z nich stały moje walizki. Weszłam do niego, a przy biurku siedział Kacper. Popatrzyłam na niego nie rozumiejąc o co tu właściwie chodzi.
- Twój pokój jest wyżej. Mieliśmy dwa do wyboru więc wybrałem ten z racji iż przyjechałem pierwszy.- uśmiechnął się.
- Widzę, że już się rozgościłeś. – mruknęłam wychodząc. Popatrzyłam na zakurzone schody prowadzące wyżej. Nie zważając na to weszłam do niewielkiego pomieszczenia w którym w sumie nie było wiele mebli. Pokój znajdował się na poddaszu więc ściany i cała reszta była drewniane. Naprzeciw schodów znajdowało się pół okrągłe okno z szerokim parapetem. Po jego prawej stronie stało jednoosobowe drewniane łóżko. Naprzeciw niego niewielka szafa z lustrem. Obok szafy stał zwykły drewniany stół robiący za biurko, natomiast w kącie stała dość spora drewniana skrzynia. Wszystko to było przykryte jakąś folią i warstwą kurzu. Popatrzyłam na to wiedząc iż czeka mnie dość sporo roboty… Po paru godzinach wszystko było czyste i nigdzie nie było nawet grama kurzu. W oknie wisiały białe firanki, pod sufitem były podwieszone lampki a obok biurka wisiały dwa wieszaki z lonżą i kantarem sznurkowym. Na parapecie leżały trzy kolorowe poduszki, nad biurkiem wisiała półka z książkami natomiast nad łóżkiem wisiały ramki ze zdjęciami. W szafie i skrzyni znalazły swoje miejsce każda z moich każda z moich rzeczy. Zmęczona i padnięta zeszłam piętro niżej wbijając do pokoju Kacpra.
- Jak tam twój pokój? – zaśmiał się.
- Chodź, sam zobacz. – uśmiechnęłam się niegrzecznie. Chłopak ruszył w stronę mojego pokoju i jak tylko wszedł na górę stanął jak wryty.
- Zamknij buzie bo ci mucha wleci. - zaśmiałam się klepiąc go po plecach. – Obczaj co znalazłam.
Podeszłam do kartonowego pudełka leżącego na środku pomieszczenia i wyciągnęłam z niego struj i łyżwy do łyżwiarstwa figurowego, deskorolkę, wrotki, sukienkę i parę innych drobiazgów.
- Myślisz że to cioci, albo mamy? – zapytałam.
- Chyba tak… Ale one już tego nie używają, więc w sumie teraz jest twoje.
- Dobra. – uśmiechnęłam się zamykając pudełko. Kacper opuścił pokój a ja walnęłam się na łużko i momentalnie zasnęłam…
Obudził mnie głośny dźwięk budzika oznajmiający iż trzeba by iść do szkoły. Leniwie zwlokłam się z łóżka ubierając się. Wzięłam plecak i ruszyłam w stronę schodów.Wyszłam z domu i razem z Kacprem ruszyliśmy w stronę szkoły… Po zajęciach podeszłam do jednego z uczniów i zapytałam się gdzie jest szkółka jazdy na deskorolce. Gdy uzyskałam potrzebną mi informację ruszyłam w tamtą stronę. W sumie nie było to jakoś specjalnie daleko. Weszłam do budynku gdzie wisiał szyld szkółki. Weszłam do środka wpadając na jakiegoś chłopaka. Upadłam na ziemię. Uniosłam wzrok a moim oczom ukazał się Leo. Wstałam z ziemi i uśmiechnęłam się lekko.
Leo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz