- Myślałam nad podjechaniem na stary tor cross'owy - powiedziałam wskazując ścieżkę w lewo.
- Okej - wzruszył ramionami - Prowadź.
Dalej pojechaliśmy stępem przez zarośniętą ścieżkę, o której nawet Daniel już chyba zapomniał. Odkryłam ją jakieś trzy dni temu razem z Primero. Wtedy szłam tędy pieszo żeby zapoznać się z terenem. Kashel obrał natomiast jakąś boczną ścieżkę przez las.
***
Po godzinie dotarliśmy do polany na której ustawione były przeszkody do crossu. Nieco się już waliły ale dało się przez nie skakać.
-Pozwolisz że zacznę? - uniosłam pytająco brew.
-A zaczynaj sobie. W tym jednak Vida cie pokona - uśmiechnął się tajemniczo.
Przewróciłam oczami i zrobiłam krótką rozgrzewkę po czym najechałam na żywopłot, okser, potem stacjonatę, rów, trumnę i zakończyłam to wszystko rowem z wodą gdzie Lipton zahaczył kopytami o wodę i w wielkim stylu zrzucił mnie w krzaki.
-Diable jeden! - wrzasnęłam.
Cole zaśmiał się i pomógł mi się wygrzebać z krzaczorów (hehe).
- Teraz twoja kolej - mruknęłam i zabrałam Liptona.
Przywiązałam go do drzewka i popatrzyłam na Cole'a i Vidę dając im sygnał do startu.
Cole?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz