Zauważyłem dziewczynę, która najpewniej zmierzała w moją stronę. Dałem jej trochę czasu. Powoli się zbliżała. W końcu podjechałem do niej.
- Cześć! - powiedziałem może trochę zbyt entuzjastycznie.
- Cześć. - powiedziała cichutko. Ledwo usłyszałem. - Czy wiesz w którą stronę stajnia?
- Zamierzałem zapytać cię o to samo. Jestem tu nowy i nie wiem. - odparłem i uśmiechnąłem się. - Jestem Leo, a ty?
- Aleksandra. - lekko się uśmiechnęła. - Na serio nie wiesz gdzie jest stajnia?
- Nie, ale Apollo na pewno wie. I twój konik także. - powiedziałem - Daj mu tylko luźną wodze, a zaprowadzi cię do koni.
- A ty, pojedziesz ze mną? - zapytała Aleksandra
- Tak się składa, że też wracam. W końcu jutro muszę iść do pracy. - odpowiedziałem
- A gdzie pracujesz? - zapytała.
- W szkółce jazdy na deskorolce. - powiedziałem. Widząc zdziwienie na twarzy Aleksandry dodałem: - W przyszłości zamierzam być instruktorem jazdy konnej.
Zdałem sobie sprawę, że jedziemy. Wcześniej staliśmy. W około było zielono i pięknie. Ptaki już ostatkami sił śpiewały, a leśnych zwierząt nie było wszystkie kładły się spać. Gdy zaczęło się robić na prawdę ciemno, na horyzoncie pojawiła się stajnia.
- Miałeś racje! - wykrzyknęła Aleksandra
- Nauczyła mnie tego pani na obozie, gdy miałem jedenaście lat. Taka kupa czasu, ale nadal się przydaje.
- A ile masz teraz? - zapytała dziewczyna
- Dwadzieścia, a ty?
- Szesnaście.
Gdy dotarliśmy do stajni wymieniliśmy się numerami telefonów.
- Do zobaczenia. - powiedziałem.
- Pa. - uśmiechnąłem się i zniknąłem w aucie.
Aleksandra?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz