Dziewczyna nadal nie czuła sie za dobrze, ale też nie było najgorzej. Jej kuc nazywał się P.J. i z tego co zauważyłam był mieszanką. Śliczny.
- A co oznacza imię twojej klaczy? - zapytała Maxine.
- Oznacza skałę podwodną, rafę koralową. A tak w ogóle to chodziło mi prędzej o to że tak nazywa się stolica Lanzarote czyli wyspy na której się urodziłam - wzruszyłam ramionami.
- Hiszpania? - uniosła brew.
Kiwnęłam głową. Na horyzoncie pojawiła sie stajnia więc Arra przyśpieszyła. Wkrótce już czyściłam klacz po skończonej jeździe. Dziewczyna wyczyściła już kuca i teraz opierała się o boks Arreciffe i przyglądała się moim staraniom wyczyszczenia jej kopyt. Ponieważ stosowałam natural to Maxine nieco się zdziwiła jak przesunęłam klacz. Zrobiłam to w ten sposób ze od przodu nacisnęłam na jej nogę i powiedziałam coś w stylu "Nak Nak". Wtedy klaczka się cofnęła. Znów podjęłam sie wyczyszczenia jej kopyta. Kiedy skończyłam to spojrzałam na stojącą tam Maxine.
- Może pójdziemy za godzinę do kawiarni? Tam pogadamy - zaproponowałam.
- Jasne. To widzimy się za godzinę w kawiarni - potwierdziła brunetka i wyszłyśmy ze stajni.
***
Wzięłam prysznic i ubrałam granatową sukienkę. Powiedziałam bratu dokąd idę i wybiegłam z domu na przystanek autobusowy. W kawiarni ujrzałam Maxine i podeszłam do niej. Usiadłyśmy przy stoliku.
Maxine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz