+

Archiwum

Etykiety

Aleksandra (2) Alexandra (2) Allijay (2) Amelia (11) Ashley (9) Ashton (2) Aspen (6) Astrid (2) Aviana (1) Carmen (7) Carter (2) Cole (7) Cruz (1) Damien (2) Daniel (16) Delfina (2) Dezydery (1) Eden (3) Eleonora (2) Elizabeth (2) Gabrielle (3) Giselle (2) Gwen (3) Harry (3) Heather (6) Igor (1) Iris (1) Jack (2) Jean (1) Josephine (2) Leo (2) Liam (1) Luke (1) Maxine (3) Naomi (1) Naomi Sullivan (1) Nowa postać (50) Olivier (2) Raven (1) Rebeca (1) Skylar (1) Sophie (2) Steven (1) Thomas (2) William (1)

Popularne posty

Od Cole'a CD. Gabrielle

Wtuliłem twarz w poduszkę. Było mi zimno. Pewnie dlatego, iż w nocy kołdra zsunęła się z łóżka na podłogę, a do tego do środka dostał się dość chłodny podmuch wiatru. Pewnie z uchylonego okna, które było otwarte przez noc. Pastelowe światło dostało się do środka wnętrza. Zwiesiłem nogi z łóżka. Zegar wskazuje 6:25. Kto normalny tak wcześnie wstaje? Wiedziałem, że już nie zmrużę oka. A na dodatek burczało mi w brzuchu. Wstałem i powędrowałem jak najciszej do drzwi, po drodze zabierając ze sobą rzeczy potrzebne do stajni.

Zszedłem na dół. Gotowy do drogi. Wszyscy jeszcze spali. Zjadłem śniadanie i wyszedłem z domu. Na rowerze kierowałem się drogą wprost do stajni.

~*~

Wszedłem leniwym krokiem do budynku. Zerknąłem na zegarek. Była 6:56. Gdzieś dalej mignęły mi dwie sylwetki innych osób. Udałem się prosto do siodlarni. Wziąłem osprzęt Vidy i ruszyłem z nim do jej boksu. Stanąłem przed drzwiami do boksu. Klacz stała na drugim końcu z przymrożonymi oczami. Nie spała. Odłożyłem osprzęt niedaleko boksu i cicho wszedłem do środka. Vida podniosła łeb i spojrzała na mnie, wydając dodatkowo cichy pomruk. Uśmiechnąłem się pod nosem i pogłaskałam klacz po pysku. Nie chciało mi się jej wyprowadzać więc wyczyściłem i osiodłałem samicę w boksie.
Po skończonej pielęgnacji i przygotowaniu konia do jazdy wyszedłem z nią na zewnątrz. Vida zdążyła się rozbudzić i na powrót, tak jak co dzień, tryskała z niej energia. Postanowiłem, że udam się na plac i poćwiczę trochę jazdę płaską. Dawno tego nie robiliśmy, a od małej przerwy w sokach nic się jej nie stanie. Klacz ruszyła ochoczym krokiem przed siebie. Płac był pusty. Godzina mówiła sama za siebie. Wjeżdżając na płac ponagliłem Vidę do kłusa, na co bez wahania zareagowała i przeszła do odpowiedniego chodu. Porobiłem z nią parę ósemek, kilka serpentyn i przede wszystkim lotną zmianę nogi. Potem przeszliśmy do wolt. Ćwiczyłem na klaczy wolty od kilku minut, a przy płocie pojawiła się jakaś dziewczyna na grzbiecie konia. Zapewne swojego, bo nie był to koń szkółkowy z tego co kojarzyłem. Jednakże samej dziewczyny nie znałem. Najprawdopodobniej była nowa.
- Można? - spytała.
Zatrzymałem klacz i oddałem jej więcej wodzy, aby na chwile się rozluźniła. Niedługo i tak chciałem kończyć, bo Vida zdecydowanie nie jest mistrzynią jazdy płaskiej. Ja w sumie też lepiej czuje się w skokach.
- Jasne - odparłem z lekkim uśmiechem
Dziewczyna przedstawiła się. Ja nie pozostałem winny. Po chwili ciszy ruszyłem dalej, bo Gabrielle, jak się okazało, nie miała już nic do powiedzenia. Sama potem ruszyła swojego konia i zaczęła wykonywać z nim ćwiczenia. Po około 15 minutach postanowiłem już skończyć. Jednak wychodząc, Gabrielle miała inną propozycję.
- Cole? - spytała dość nieśmiało. - Może miałbyś chęć pokazać mi tereny? U mnie nie było tak zielono- zaśmiała się
Vida nie była bardzo zmęczona i spocona. A widać było, że mały teren po treningu jej się spodoba.
Dziewczyna dalej czekała na moją odpowiedź. Przytaknąłem po krótkiej chwili namysłu. Opuściliśmy nasze miejsce ćwiczeń.
- Możemy pojechać ścieżką przez las. Gdy dojedziemy na jego skraj będzie można zobaczyć Little Amwell.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i przytaknęła. Skierowaliśmy nasze konie w stronę lasu, który powoli przestał emanować swoją intensywnie soczystą zielenią i zmieniać barwy. Jechaliśmy wydeptaną i dosyć szeroką ścieżką. Nasze konie spokojnie mieściły się obok siebie. Zauważyłem, że ogier Gabrielle był czystej krwi arabem. Bardzo żywy i pewnie uparty. Jak większość arabów - temperamentny. Jechaliśmy już od dłuższej chwili w ciszy. Zerknąłem na dziewczynę. Wydawała się zamyślona. Koń na którego grzbiecie siedziała chyba wyczuł, że nie jest skoncentrowana i ruszył szybszym, żwawszym stępem. Vida lekko szarpnęła za wodze, chcąc dogonić nowego towarzysza. Pozwoliłem jej na to, tym samym od razu dając jej sygnał aby przeszła do kłusa. Nie sprawiło jej to większych problemów i płynnie przeszła do szybszego chodu. Wyminęliśmy spokojnie Gabrielle, która wróciła już na ziemię i spojrzała na mnie, na oddalającej się Vidzie. Zerknąłem przez ramię i zobaczyłem araba płynnie biegnącego ku nam.

<Gabrielle? Możesz rozwinąć akcję :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Szablon dostosowany do przeglądarki internetowej Google Chrome. ©Agata | WS | x x.