+

Archiwum

Etykiety

Aleksandra (2) Alexandra (2) Allijay (2) Amelia (11) Ashley (9) Ashton (2) Aspen (6) Astrid (2) Aviana (1) Carmen (7) Carter (2) Cole (7) Cruz (1) Damien (2) Daniel (16) Delfina (2) Dezydery (1) Eden (3) Eleonora (2) Elizabeth (2) Gabrielle (3) Giselle (2) Gwen (3) Harry (3) Heather (6) Igor (1) Iris (1) Jack (2) Jean (1) Josephine (2) Leo (2) Liam (1) Luke (1) Maxine (3) Naomi (1) Naomi Sullivan (1) Nowa postać (50) Olivier (2) Raven (1) Rebeca (1) Skylar (1) Sophie (2) Steven (1) Thomas (2) William (1)

Popularne posty

Od Igora

- Dobrze, dobrze, zaraz go zawołam - usłyszałem, nim otwarły się drzwi do mojego pokoju. - Igor!
- Puka się - warknąłem.
- Mama do ciebie dzwoni.
Spojrzałem na Agatę zmęczonym wzrokiem.
- Co chce? 
- Ta radość z rychłego usłyszenia swojej rodzicielki - odpowiedziała ironicznie
- Jak za mną tęskni, to powiedz jej, że mogła mnie nie zmuszać do siedzenia tu - uciąłem i naciągnąłem kołdrę na głowę.
- Igor... - westchnęła ciotunia na siłę wpychając mi telefon. Przyłożyłem go do ucha i czekałem.
- Mam dla siebie super wieści - zaczęła entuzjastycznie matula. Milcząc słuchałem dalej. - Angelina dostała się na studia w Cambridge!
- To jej pogratuluj - odparłem cierpko. 
- I chodzi o Vivę, wy tam macie niedaleko taki jakiś świetny klub jeździecki, prawda?
- Do czego zmierzasz? 
- I tak masz jeszcze rok nauki, mógłbyś się...
- Dwa - poprawiłem ją marszcząc brwi. 
- Dwa, tak, tak - szczebiotała dalej - mógłbyś się zajmować Vivą, znalazł byś sobie jakieś hobby jeszcze, no sam rozumiesz.
Nie odpowiedziałem, przez chwilę zastanawiając się o co jej chodzi. 
- Oj no, Aga nie będzie miała czasu teraz na Vivi, więc pomyślałam sobie, że zamiast ją sprzedawać, ty się nią zajmiesz - przez słuchawkę poczułem, jak się nerwowo uśmiecha.
- Żartujesz sobie? 
- To postanowione, dzięki kochanie - cmoknęła. - Wpadniemy początkiem października, pa, kocham cię! - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu i rozłączyła się. 
Z irytacji zatrzęsły się mi ręce, wcisnęła mi na siłę konia Angeli jak jakąś jej starą zabawkę, dobrze wiedziała, że przecież nie mam bladego pojęcia o koniach. Zawsze wszystko było tak jak sobie wymarzyła moja ukochana starsza siostrzyczka. Agata oparła się o futrynę i uśmiechnęła głupio, a ja tylko zmmierzyłem ją spojrzeniem i wstałem, nie dość, że obudzili mnie w sobotę o ósmej rano, to jeszcze taką cudowną informacją. 
- Mogłabyś wyjść? Chcę się przebrać - westchnąłem głośno. 
- Wiesz co? Chyba bym się zabiła z taką matką - zignorowała moje słowa.
- Jesteś prawie taka sama jak ona - stwierdziłem i sięgnąłem po dresy wiszące na krześle. 
- Dlatego nie mam dzieci - wzruszyła ramionami. 
- Ja bym chyba nie żałował, gdyby ona też nie miała - minąłem ją w drzwiach i poszedłem do łazienki. Jeśli mam być szczery, to lubiłem moją ciotkę, dwa lata temu, gdy do niej przyjechałem to zapowiadał się dla mnie istny reżim, ale szybko się okazało, że to wyluzowana babka, która prawie wszystko ma gdzieś.

Mama powitała mnie dwoma energicznymi całusami w policzki, skrzywiłem się czując intensywnie duszący zapach jej perfum. 
- Jak tam? Znasz tu kogoś? – spytała nie oczekując odpowiedzi. Angelina uśmiechała się promiennie do stajennego zaciskając palce na lince, którą trzymała konia. Rozmawiali o czymś, ale nie było słychać o czym. – Fuj, ale od ciebie śmierdzi papierosami, myślałam, że już nie palisz. 
- Idziecie jeszcze do Agaty? – zignorowałem jej słowa. 
- Wiesz co, wpadniemy do was na dłużej na święta, dobra? Albo wy do nas. O, i podrzucę ci na jakiś weekend Alice, zajmiesz się nią, bo strasznie za tobą tęskni. 
- Mogłaś ją dzisiaj zabrać ze sobą – przewróciłem oczami.
- Wiesz, nie pomyślałam, została u babci – pogładziła się w zamyśleniu po szyi. 
- Rany, ale z ciebie beznadziejna matka – westchnąłem. 
- Ty też nie jesteś ani wspaniałym synem, ani wspaniałym bratem – odparowała zaciskając usta. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, jedyną naszą wspólną cechą były tylko te żółtozielone oczy. W końcu pierwsza odwróciła wzrok, a ja poczułem w głębi duszy jakąś dziwną satysfakcję. Odwróciłem się od niej i podszedłem do siostry. Angela była jak zwykle, uprzejma, ale chłodna, w ciągu 2 lat widzieliśmy się może z 5 razy, zawsze traktowała mnie tak samo. Jak bezdomnego, któremu nie powie nic przykrego, ale w jej wypowiedziach zawsze będzie jakaś… niechęć. Szybko nakreśliła mi, jak traktować Vivę, z czego nie zrozumiałem praktycznie nic, ale na szczęście nadskakiwał jej ten stajenny, najwyraźniej nią zauroczony, przynajmniej spadnie mi część obowiązków. O Angeli można było powiedzieć wiele dobrego, inteligentna, nieprzeciętnie piękna, ale wyrachowana. Miała tą klacz od dobrych czterech czy pięciu lat, a teraz, oddając ją nawet nie widać było po niej smutku. Odgarnęła blond włosy do tyłu podając chłopakowi linkę, a później, po niezbyt przyjemnym pożegnaniu obydwie z Abris odjechały zostawiając mnie samego z problemem. 
- Tak w ogóle, to jestem Joe – przedstawił mi się stajenny, podając rękę, zaraz potem, jak odstawił Vivi do boksu. Uścisnąłem ją. – Jakbyś miał jakieś pytania, to się nie krępuj, albo coś, pomogę zawsze – odgarnął włosy. Skinąłem głową, a on stał przede mną jeszcze kilka chwil. Przyglądałem się mu pytająco, a on nerwowo się podrapał za uchem. – I ten, e… No to wiesz – mruknął. 
- No wiem.
- A dałbyś mi jeszcze numer do swojej siostry? – zdecydował się po chwili. Parsknąłem śmiechem pod nosem i wyjąłem z kieszeni telefon, włączyłem kontakt i podsunąłem mu.
- Masz, odpisz sobie. Ale ja bym sobie wielkich nadziei nie robił.
Usatysfakcjonowany Joe zniknął po chwili wraz ze swoją zdobyczą, a ja zostałem z porzuconym koniem. Wpatrywałem się w klacz przez okno w boksie. Jedyny kontakt, jaki z nią miałem, z 3 lata temu, jak posadziłem na niej Alice, żeby sobie pojeździła. Przez chwilę obwąchiwała słomę i poidło, a potem skupiła się na mnie. Gapiliśmy się na siebie, a ona prychnęła, wysunąłem lekko rękę, by Viva ją obwąchała. W sumie to widziałem w tym koniu siebie samego, bez zbędnych ceregieli ją tu przywieźli i zostawili samą. 
- Co się tego konia tak boisz? – usłyszałem nagle obcy głos. Odwróciłem się, należał do jakiejś brunetki. 
- Co? – spytałem zaskoczony.
- Stoisz jakbyś chciał, a nie mógł – stwierdziła i podeszła do mnie. Viva skupiła uwagę na dziewczynie, która pogłaskała ją po pysku. 
- Może nie mogę? – uniosłem brew. Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie.

Naomi? ;P 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Szablon dostosowany do przeglądarki internetowej Google Chrome. ©Agata | WS | x x.