+

Archiwum

Etykiety

Aleksandra (2) Alexandra (2) Allijay (2) Amelia (11) Ashley (9) Ashton (2) Aspen (6) Astrid (2) Aviana (1) Carmen (7) Carter (2) Cole (7) Cruz (1) Damien (2) Daniel (16) Delfina (2) Dezydery (1) Eden (3) Eleonora (2) Elizabeth (2) Gabrielle (3) Giselle (2) Gwen (3) Harry (3) Heather (6) Igor (1) Iris (1) Jack (2) Jean (1) Josephine (2) Leo (2) Liam (1) Luke (1) Maxine (3) Naomi (1) Naomi Sullivan (1) Nowa postać (50) Olivier (2) Raven (1) Rebeca (1) Skylar (1) Sophie (2) Steven (1) Thomas (2) William (1)

Popularne posty

Od Heather CD Ashton'a

Złość na pieprzoną narzeczoną mojego brata dalej buzowała w mojej krwi, kiedy łaskawie postanowiłam dopomóc trochę nowemu, nie powiem, bardzo atrakcyjnemu chłopakowi w stajni, więc kiedy ten zaczął burczeć, że wcale nie chciał być przeze mnie oprowadzany (mówię wam, kłamał jak z nut!), irytacja znów zapłonęła wewnątrz mnie, i, żeby nie palnąć jakiegoś super-hiper-ultra wrednego komentarza, rzuciłam po prostu nędzną pyskówkę, ukłoniłam się w kpinie i dumnym krokiem wmaszerowałam do siodlarni.
Od razu uderzył mnie swojski klimat, jaki tu panował. Pomieszczenie wypełniał półmrok, oraz zapach pszczelego wosku, skóry, konia oraz siana. Ta niezwykła mieszanka, nie wiedzieć czemu, wpływała kojąco na moje zszargane nerwy, i, jak ręką odjął, znów poczułam się szczęśliwa i spokojna. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, na każdej ścianie widząc jakieś bazgroły, które narysowały uczęszczające do Amwell Riding Club dzieci. Westchnęłam i ruszyłam w stronę indywidualnej części siodlarni. Na ławie, po mojej prawie, siedziały dzieciaki z rekreacji, żywo o czymś dyskutując; koło siodeł stała szczupła brunetka, która akurat poprawiała źle odpięty popręg. Gdy tylko usłyszała kroki, odwróciła się w moją stronę; rzecz jasna była to Amelia, wiecznie radosna i wiecznie wściekła na Herringa.
- Oh, hej, Heather! - Przywitała się entuzjastycznie, nachylając się do mnie i cmokając mnie w poliko. Wykręciłam oczami; zawsze tak robię, gdy ludzie muszą się schylać. Nie lubię po prostu tego, że jestem niska i już.
- Jakbyśmy się nie widziały już dzisiaj - burknęłam, patrząc na czarnowłosą nieprzychylnym wzrokiem, na co ta tylko, jak to miała w zwyczaju, wzruszyła ramionami. I, jak się dało przewidzieć, odbiła piłeczkę.
- Bądź że Ty jak raz miła, O'connor. - Usłyszałam, gdy dziewczyna skończyła poprawiać to, co jakiś dzieciak zjebał i całkowicie się do mnie odwróciła.
- Jak sobie życzysz, Whitehall. Witaj moja kochana przyjaciółko! - Poprawiłam słodkim, piskliwym głosikiem i uśmiechnęłam się szeroko. Amelia mierzyła mnie przez chwilę ze sceptycznym nastawieniem, przez co czułam się jak pieprzony klaun, po czym załamała ręce i pokręciła głową
- Dobra, to do Ciebie nie pasuje. - Stwierdziła, unosząc ręce na znak poddania. 
- Zupełnie. - Zgodziłam się, kiwając głową, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem. Niektóre głowy odwróciły się w naszą stronę, ale obie to zbagatelizowałyśmy. 
- Co tutaj robisz? Myślałam, że żyjesz w przekonaniu, że rekreacja to żenada i cebulactwo. - Odezwała się po chwili Amelia, przekrzywiając głowę. Jak zawsze, zabrakło jej trochę taktu, przez co te słowa wypowiedziała trochę za głośno. Skąd poznałam? Stąd, że usłyszałam oburzone komentarze od strony ławy. Wzruszyłam ramionami i posłałam lodowaty uśmiech w stronę skąd pochodziły głosy. 
- Chodziło mi bardziej o stratę czasu, ale jak wolisz - burknęłam, zakładając ręce na piersi; brunetka na przeciw mnie po prostu wzruszyła ramionami. - A co ja tu robię? Widzisz tego typka, o tam? - spytałam, wskazując palcem i zagryzając wargę; cholera, znów stał tyłem. Ile on musiał robić biedaczyna przysiadów, że ma taki zajebisty tyłek i nogi? - To nowy. I tak się składa, że usłyszał jak kłóciłam się z obsraną narzeczoną mojego brata.
- Ta szmata śmiała się do Ciebie odezwać? - Zachichotała brunetka, kręcąc głową i podpierając się pod boki. - Pewnie ładnie jej pokazałaś, gdzie jej miejsce. 
- Inaczej nie nazywałabym się Heather O'connor - zaśmiałam się, potakując głową. Milly parsknęła śmiechem, po czym (wreszcie!) spojrzała na Ashton'a. Niemal zobaczyłam, jak jej oczy się zaświeciły, więc automatycznie zmrużyłam oczy i prychnęłam na nią jak rozwścieczony kot. Brunetka spojrzała na mnie jak na idiotkę, unosząc brew. - Spróbuj tylko na nim zawiesić oko na dłużej niż trzy a oficjalnie uznam naszą przyjaźń za zakończoną. - Burknęłam. Amelia spojrzała na mnie jakbym uderzyła ją w twarz; widziałam urazę w jej oczach. Ona serio myślała, że byle facet zdoła nas rozdzielić? Chociaż w sumie, dla tego tyłka... nie, nic. - Głupiaś, czy adoptowana? Żartuje sobie, Whitehall, o wiele bardziej wolę Ciebie. - zachichotałam pod nosem. - W każdym razie, na raie tylko do mnie się odzywa, więc dobrodusznie postanowiłam go oprowadzić. 
- Dobrodusznie. - Parsknęła dziewczyna, kręcąc głową. - H., Ty i dobroduszność trochę ze sobą kolidujecie. 
- Koli-co? - spytałam zdziwiona, unosząc brew. Amelia roześmiała się pod nosem, przytakując mi. 
- Jesteście ze sobą sprzeczni. - Dodała uśmiechając się do mnie szeroko. - Czasami zapominam jak bardzo niedoedukowana jesteś. A co do chłopaka, skoro go jeszcze nie naznaczyłaś...
- Niedoczekanie Twoje - prychnęłam rozbawiona, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pomieszczenia dla osób, które trzymały tu konie. Amelia coś jeszcze rzucała pod nosem, ale ja tylko odwróciłam się w progu i zawołałam dość głośno do Ashton'a.
- Ej, księżniczko, idziesz, czy trzeba Ci posłańca wraz z delegatami wysłać?

<Ash?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Szablon dostosowany do przeglądarki internetowej Google Chrome. ©Agata | WS | x x.